Bohater koszmarów z dzieciństwa. Samo zdrowie – powtarzali dorośli – łyżeczka za mamusię. Masakra, prawda? Chwila, chwila – spróbujmy dać szpinakowi drugą szansę. Warto, zwłaszcza jeśli będzie to zielona szakszuka. Szpinak odpowiednio potraktowany to pyszne śniadanie i bomba witamin, która w chłodne dni rozgrzewa na bardzo długo.
To było ulubione śniadanie mojego taty. I – co dziś może zabrzmi zabawnie – prawdziwy rarytas na naszym stole. W niczym nie przypominał zielonej brei, którą serwowano w różnego autoramentu placówkach zbiorowego żywienia. Na naszym niedzielnym, śniadaniowym stole lądowały talerze pełne delikatnych listków, których smak podkreślał czosnek, czasami kurkuma, dobre, wiejskie jajka kupowane od zaufanych przekupek i obowiązkowo – chrupiący boczek. Dziś mam swoją wersję takiego śniadania. To zielona szakszuka.
zielona szakszuka – szpinak w wersji luksusowej
W czasach słusznie minionych warunek, by danie ze szpinaku dało się zjeść był jeden – upolowanie na targu świeżych liści rwanych prosto z pola, nie zmrożonych bloków zielonej brei sprzedawanej w sklepach. Zadanie odcięcia korzonków i zbyt grubych łodyg powierzano dzieciom. Dorośli blanszowali potem dobrze przepłukane listki. By szpinak zachował swój żywy kolor wystarczy zaraz po sparzeniu go wrzątkiem dokładnie przepłukać liście lodowatą wodą.
Dobrze się czuje w towarzystwie odrobiny łagodnej cebuli, czosnku i szczypty gałki muszkatołowej. Ale użyć można właściwie wszystkich przypraw, na jakie mamy ochotę i tego co najbardziej nam smakuje.
I jeszcze jedna niespodzianka: szpinak to danie… sezonowe. W naturalnych warunkach plony z pola zbiera się wiosną i na jesieni, bo roślina nie lubi wysokich temperatur. Taki szpinak lubię najbardziej i ten jest najbardziej wartościowy. Na sklepowych półkach znajdziemy też mrożone liście. To ostateczność.
Szpinakożercy znajdą go w supermarketach przez cały rok. Ma jedna zaletę: nie trzeba blanszować, wystarczy wrzucić na patelnie i voila!
W wersji dla wegetarian wystarczy pominąć boczek. Jeśli wolisz wersję wege możesz zapiec szpinak z serem z nerkowców lub tofu. Dla przyjaciół wegan dodaję też do szpinaku łyżkę dezaktywowanych drożdży.
ZIELONA SZAKSZUKA
Składniki
- 300 g świeżego szpinaku
- 1 mała cebula
- 2 ząbki czosnku
- 4 jajka
- 5 plastrów boczku wędzonego
- 2 łyżki oliwy z oliwek
- gałka muszkatołowa
- sól, pieprz
Sposób przygotowania
- Piekarnik rozgrzej do 200 stopni. Cebulę drobno posiekaj, czosnek przeciśnij przez praskę. Oliwę rozgrzej na patelni, wrzuć cebule i krótko podsmaż. Dodaj czosnek i smaż krótko.
- Na patelnię wrzuć szpinak i szybko posól. Sól sprawi, że szpinak nie straci koloru. Smaż do momentu, gdy szpinak zwiędnie. Posól, popieprz, dopraw gałką muszkatołową.
- Zdejmij patelnię z ognia. Łyżką zrób 4 zagłębienia w szpinaku i wbij do nich jajka. Wstaw do piekarnika i zapiekaj do momentu ścięcia jajek.
- Na suchej patelni rozłóż plastry boczku. Smaż aż będzie brązowy i chrupki. Odsącz na papierowym ręczniku. Potem pokrusz na mniejsze kawałki.
- Wyjmij szakszukę z piekarnika, posyp pokruszonym boczkiem.